á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Cichy patrzy zachłannie, jakby na zapas. Potrafi z chirurgiczną precyzją i niepodrabialnym liryzmem odmalować kapsel w kałuży czy pety zatknięte w kupkę śniegu. Hołduje przekonaniu, że rzeczywistość jest wszędzie, zaś o dojrzałości świadczy pogodzenie się z wewnętrznym niepokojem, który targa człowiekiem na prawo i lewo. W końcu uznanie, że życie jest tu i teraz, nie gdzie indziej, nie pod adresem, gdzie akurat nas nie ma. Wszystko, co widzimy jest nasze. Musimy pogodzić się ze sobą, zaakceptować ograniczenia, wrócić do siebie. Zgodzić się wreszcie na to, co staje się naszym udziałem. Pogodzić z tym, na co nie ma się wpływu. Dać wiarę przeczuciu, że ze światem znamy się z widzenia: „Widzenie nie zdarza się codziennie. Bywają dni spędzone w machinalności i wewnętrznym zajęciu. Idę wtedy obok świata. Jest to dotkliwy stan separacji od reszty istnienia. (…) W chwili widzenia nic nie musi się dziać dookoła. Istnienie się nie dzieje. Istnienie istnieje”.
Najważniejszy zdaniem Cichego jest spokój, o niego winniśmy się starać. To dobro, które poniechaliśmy. Trzeba wpuścić świat do swego środka. Znaleźć w sobie miejsce na znajome widoki. Wyjść ku horyzontowi. Zaczepić się krajobrazu jak brzdąc maminej spódnicy. Usłyszeć klaśnięcie skrzydeł startującego gołębia, poczuć zapach letniej ziemi skąpanej deszczem. Być.